M by Madonna for H&M czyli moja sukienka kupiona w ciucholandzie, uwaga… nowa, uwaga… za 5 zł. Jedwabne cudo jest przemiłe w dotyku i robi z sylwetką to coś, co każda dobra sukienka zrobić powinna. Madonnę kocham od dziecka, wtedy jeszcze za muzykę, dziś mniej, choć nadal uwielbiam jej piosenki z początków kariery, dzisiaj bardziej za to, że jest mocną kobieta i za to, że nieustannie inspiruje modowo. Sukienkę z jej kolekcji dla H&M widziałam na Tatianie Okupnik i wielokrotnie w czasopismach, wtedy gdy wchodziła do sieciówki, ale dopiero po kilku latach było mi dane włożyć ją na „swój organizm”. Nie mam zamiaru pędzić za galopująca modą, mogę poczekać, biegiem co najwyżej do przymierzalni mogę, by sprawdzić czy jest dla mnie, traf chciał jest, jak na mnie szyta – to lubię! Można do niej nosić lekkie sandałki, ale na przekór założyłam wyższe buty bez palców (Deichmann), ten cięższy element stroju czyni go bardziej charakternym. Słodka jest już landrynkowa kopertówka z kokardą Miss Selfridge (sh). Biżuteria: bransoletki (sh i chiński sklep), naszyjnik DUBLON. Sukienka M by Madonna nie przeminęła wraz z wykupieniem kolekcji w H&M, w mojej szafie jeszcze porządzi i choć wcześniej nie mogłam jej kupić (chęć miałam ogromną) to jednak najwyraźniej jeden egzemplarz przeznaczony był właśnie dla mnie. Świetnie! Wioletta
świetnie wyglądasz w tej sukience :)
OdpowiedzUsuńsukienka extra, no i bizuteria jak zwykle u Ciebie wymiata:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kobiety!:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNice outfit? Follow for follow?
OdpowiedzUsuńCheck out my blog here: http://joellespassionfashion.blogspot.com/
xx Joelle